Home sweet home


     Cieszę się, że nasze wakacje dobiegły końca. Nie chcę już rozpamiętywać wszystkich złych rzeczy, które spotkały nas w czasie wyjazdu, ale dobrze, że nareszcie jesteśmy w domu. Oczywiście na każde zdarzenie trzeba spojrzeć z różnych perspektyw, więc jeśli się postaram, widzę też pozytywy pobytu na Fuerteventurze. Po pierwsze piękne krajobrazy, których prawdopodobnie nie spotkamy nigdzie indziej, poza tym czas spędzony wspólnie z rodziną, a co najważniejsze mnóstwo "pierwszych razy" dla Laury: pierwszy lot samolotem, pobyt zagraniczny, dowód osobisty, przeprawa promem i autobusem i wiele innych wspaniałych rzeczy. Przede wszystkim, jak wszyscy wiedzą, podróże po prostu kształcą. Nie mam wątpliwości, że i my do Polski wróciliśmy mądrzejsi. 














2 komentarze:

  1. Hejo ziomy! Fajnego macie nowego blogasa i zazdro Wam za taki wypadzik w środku zimy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Laura jest śliczna :) na Zoske właśnie czekają takie same buty z H&M bo jeszcze ciut za duże :)

    OdpowiedzUsuń